Strona główna   Spis treści 

ZB nr 18(120)/98, 16-30.9.98
PRZYRODA


KTO ZAŁOŻY MINIREZERWAT IM. ADAMA WODZICZKI 
W RAMACH PROGRAMU - BUDUJMY
MINIREZERWATY PRZYRODY 
W KAŻDEJ MIEJSCOWOŚCI

Polski narodowy program "Minirezerwaty w każdej miejscowości" - omawiany w gabinetach VIP-ów w Warszawie od 1989 r. i publikowany w różnych artykułach1) i komentarzu do filmu przyrodniczego "W parku" (45 min.) od 1990 r. - doczekał się poparcia.

Krytyczne akcenty sformułował p. Oleg Budzyński.2) Szanowny recenzent dostrzega wartości minirezerwatów, pisząc:

(…) Moim zdaniem (i nie tylko moim) czeka nas olbrzymi wysiłek w postaci uspołeczniania ochrony przyrody. Miejsce instytucji muszą zająć profani. Pomysł Pana Mirskiego doskonale się w tym mieści.

Niestety, równocześnie Autor deprecjonuje zalety minirezerwatów, używając porażającego słowa " utopia": (…) koncepcja zatem słuszna i pochwały godna, mimo oczywistych uproszczeń i utopijnych - mimo wszystko - założeń. (…) Zagadnienia minirezerwatów przyrody nie można sprowadzać - jak robi to Autor - wyłącznie do sadzenia drzew i krzewów w formie remiz śródpolnych. Koniec cytatów.

Zmuszony jestem więc bez fałszywej skromności podkreślić, że zalety programu "Minirezerwaty" daleko przewyższają wszelkie, niby podobne "użytki ekologiczne", "I Ty posadź swoje drzewko" itd. Zwracali na to uwagę życzliwi korespondenci, wśród których są profesorowie dwóch uniwersytetów, naukowcy praktycy i ludzie mający dużo większe osiągnięcia w zazielenianiu odłogów i budowie lokalnych minirezerwatów, niż moja skromna osoba, która posadziła ledwie 694 drzewa i krzewy. Jeden z nich napisał: Jest to zrąb programu społecznych działań ochroniarskich o największej skali i o znaczeniu daleko wykraczającym poza wartość kilku śródpolnych lasków i bajorek (…) dotyczy projektu czynnych działań ochroniarskich, które - optymalnie zaplanowane - złożą się na wieloletni (permanentny) projekt powszechnej ochrony przyrody w całym kraju (…) należy koniecznie uniknąć utopienia tej sprawy w morzu "pięknych słów", układających się w ogólnikowe "pobożne życzenia.3)

Nie chcę nużyć Czytelników szczegółowymi rozważaniami: czy okolica odczuje dobroczynny wpływ biocenotyczny minirezerwatu np. w promieniu 1 km2? - o co pyta p. Budzyński; lub: ile i jakich minirezerwatów potrzeba na 100 ha użytków rolnych, by dawało to pełną ochronę biologiczną przed szkodnikami czy pełne zapylenie roślin uprawnych? Są to pytania na inny temat, w dodatku oscylujące wokół jednostronnego antropocentryzmu. Takich żądań nie stawiałem minirezerwatom, jakkolwiek niektóre z nich - szczególnie wartościowe zapewne mogłyby pośrednio wspomagać bogactwo biocenotyczne okolicy, ale będzie to zauważalne w przyszłości, bo to zadanie dla przyszłych - miejmy nadzieję mądrzejszych - pokoleń, zadanie, które warto opisać w przewidywanej broszurce instruktażowej. Minirezerwaty w jakimś zakresie mogą polepszać ilościowy stan populacji zwierząt i roślin, retencję obszarową itd. - co przyznaje sam p. Budzyński, pisząc: w minirezerwacie p. Mirskiego niewątpliwie osiedlą się pożyteczne, rzadkie i chronione stworzenia (…) Rzeczywiście - już się osiedliły. A więc jednak nie utopia!

Tu dobry przykład - konstatacje trzech naukowców z Krakowa i Puław, którzy badali przyczyny drastycznego ginięcia trzmieli w Polsce: Liczebność tzw. zapylaczy na polach Lubelszczyzny i Kielecczyzny spadła o 99%(!). W trzech Parkach Narodowych - Ojcowskim, Pienińskim i Tatrzańskim w l. 1985-94 pozostało zaledwie 1-3% trzmieli w stosunku do ilości obserwowanych tam w badaniach z l. 1955-65. Utrzymanie trzmieli na polach jest bardzo trudne, często niemożliwe. A inne zwierzęta, rośliny? - Naukowcy od dawna postulują konieczność ochrony niekoszonych pasów ekologicznych kwitnącej roślinności, zakładania pasów leśnych złożonych z różnych gatunków drzew i krzewów itd., itd. 4)

Inne fakty: W ciągu ostatnich 8-10 lat stwierdzono narastające zanieczyszczenie wód w zbiornikach położonych daleko od miasta w krajobrazie rolniczym (…) neutralizacja różnych związków chemicznych na obszarach rolniczych może być osiągnięta tylko dzięki utrzymaniu lub zakładaniu różnego rodzaju użytków ekologicznych, takich jak zadrzewiania śródpolne, enklawy łąk, drobnych zbiorników wodnych itp. Dopiero w tak ukształtowanym krajobrazie rolniczym można uzyskać zarówno wysokie plony, jak i ograniczenie rozprzestrzeniania się zanieczyszczeń obszarowych. Koncentracja niebezpiecznych azotanów w wodzie gruntowej przesączającej się pod zadrzewieniami ulega zmniejszeniu przeszło trzydzieści razy.5)

Są to więc wskazówki naukowców działań "na tak", które należy podejmować w każdej miejscowości, co właśnie postuluje i wspomaga program "Minirezerwaty".

Adam Wodziczko (1887-1948) - wybitny działacz ochrony przyrody i profesor Uniwersytetu Poznańskiego - w 1934 r. pisał: (…) nowe programy najsłuszniej kładą niezwykle wielki nacisk na hodowanie kwiatów przez młodzież w szkole i to oczywiście nie tylko dla celów estetycznych (…) ogrody przy szkołach stają się powszechnym, organicznym czynnikiem wychowawczym naszej szkoły (…) w doborze materiału roślinnego drzew i krzewów w dziale ozdobnym, w żywopłotach, w obsadzaniu dziedzińca należy uwzględniać przede wszystkim gatunki krajowe (…) niechże młodzież ma w otoczeniu szkoły nasze rodzime, zapomniane nieraz drzewa i krzewy, co nie będzie również bez pożytku dla nauki przyrody, geografii i rysunku. O ile warunki pozwolą, można prowadzić w ogródku kącik roślin chronionych, które należy jednak kompletować tak, aby przyroda nie poniosła przy tym szkody. Przesadzanie rzadkich roślin z natury do ogródków, aby zapewnić im w ten sposób ochronę, sprzeciwia się założeniom ochrony przyrody. Tylko w miejscu, gdzie same wyrosły są one dokumentem naukowym i tam należy otoczyć je opieką (…) Chwasty (…) musimy pamiętać, że każdy gatunek ma swoje miejsce i rolę w przyrodzie i że z wytępieniem, choćby nawet pokrzywy, zniknęłyby nasze najpiękniejsze motyle. Legenda głosi, że św. Franciszek z Asyżu, gdy uprawiał ogródek, zostawił kawałek ziemi ugorem, aby i "bracia chwasty" miały gdzie rosnąć. I takie też będzie nastawienie młodzieży, gdy właściwa praca w ogrodzie, a później w wolnej przyrodzie, pozwoli jej wniknąć w głębokie zależności istot żywych od siebie i skomplikowaną dynamikę przyrody.

Gdzie w pobliżu szkoły nie ma rezerwatu o znaczeniu przyrodniczo-naukowym ani też terenu nadającego się na taki rezerwat, należałoby pomyśleć o stworzeniu rezerwatu szkolnego (…) mogą to być nieużytki lub całkiem drobne tereny, jakiś stawek z roślinnością wodną, zarośla na stoku wzgórza, torfowisko, wydma itp. obiekty, które niejeden właściciel oddałby szkole do dyspozycji, tak, że cały koszt ograniczyłby się do ogrodzenia terenu w miarę potrzeby. Byłyby to miejsca przymierza z przyrodą, oazy regeneracyjne pierwotnego świata roślin i zwierząt, który nie narażony na niszczenie, wracałby stopniowo do pierwotnego stanu, zgodnego z naturą siedliska.

Byłoby pożądane, aby nauczycielstwo poświęciło żywą uwagę zagadnieniu tworzenia rezerwatów (…) pocieszające objawy pracy na tym polu mamy np. w Tarnopolu, gdzie Szkolne Koła Ochrony przyrody pod kierownictwem prof. Klotyldy Szymańskiej realizują szkolny rezerwat przyrody w Miodoborach.

Są wszelkie dane, że Polska, która wyprzedziła inne kraje na polu wprowadzenia ochrony przyrody do wychowania szkolnego, pierwsza też jest powołana do stworzenia ogólnej organizacji młodzieży pod hasłem ochrony przyrody, jak to niejednokrotnie projektowano: ARMIA PRZYRODY POLSKIEJ.6)

To było już przed wojną. Przyznam się, że nie znałem jeszcze tego wspaniałego artykułu, kiedy formułowałem 10 lat temu główne 4 założenia programu minirezerwatów w każdej miejscowości, które obejmują m.in. ważny postulat, aby właśnie poprzez osobistą pracę nad rozbudową (sadzeniem) minirezerwatów, zaprojektować stałe, konkretne formy pracy dla samorządów i szkół: wychować w każdej miejscowości grupę radnych, wójtów, nauczycieli itd. o mentalności proekologicznej, ludzi, którzy na swoim terenie nie dopuściliby do dalszego wyniszczania zasobów przyrody, jak to się dzieje w naszym pokoleniu, lecz przeciwnie - pracowaliby nad pomnażaniem naturalnej zieleni wolnej od chemizacji i nadmiernej penetracji ludzkiej. Tymczasem prof. Adam Wodziczko pięknie to opisał dla potrzeb szkół w l. 30., na 36 stronach, 64 lata temu…

Celowo cytuję przydługie (?) zdania instruktażowe dla nauczycieli i młodzieży sprzed lat, aby Czytelnicy zechcieli zrozumieć mą intencję: oburza nas stan współczesnego świata: codziennie z opiniotwórczej telewizji i innych mediów płyną niekończące się opisy gwałtów, zbrodni, alkoholizmu, ludzkich dewiacji, narkomanii... Już 30% młodzieży w szkołach "bierze", a ile interesuje się tym, traci czas na "łomoty" i inne bzdurne zajęcia.

Nie przemawia przeze mnie staroświecka naiwność, tylko wiara, że należy coś konkretnego robić, aby przeciwstawiać coś temu ogłupiającemu ludzkość trendowi. Realnie patrząc, widzę tu przede wszystkim szansę w rozbudzaniu zainteresowań przyrodniczych. Temat ten porusza Wojciech Kłosowski w piśmie Mazowieckiego Towarzystwa Ochrony Fauny "Kraska", w artykule Kultura masowa jako bariera ekorozwoju: Dlaczego obecne społeczeństwo w przytłaczającej większości wybiera drogę, która gdzie indziej okazała się zła? 7)

Kto wie, czy ten punkt praktycznego wychowania kadr pracujących - z przekonania - nad odbudową i ochroną zieleni w każdej miejscowości nie stanie się najmocniejszą wartością programu minirezerwatów. Nie okresowego zrywu, doraźnej "akcji", ale stałej pracy o konkretnych zadaniach i kryteriach powodzenia. Przypomnę tu, co nowego wnosi on do działań, pomysłów sprzed lat. Przede wszystkim krótko i czytelnie formułuje praktyczne działanie ludzi (ludzkości), nawiązujące do ogólnikowych tez rozwijającej się w tym czasie "ekofilozofii". Głosi ona, że oto po raz pierwszy człowiek dobrowolnie decyduje się oddać część rzekomo tylko jego terytorium na Ziemi do wyłącznej dyspozycji wolno żyjących zwierząt i roślin, a tym samym godzi się, aby terenu tego nie penetrować (użytkować) i czyni to w każdej miejscowości.

Tym samym - wszędzie przybywają nowe siedliska przyrodnicze (bynajmniej nie tylko śródpolne remizy), owe współczesne minirezerwaty, których treść, nazwa i postulat ochrony zawarty w tej nazwie są zrozumiałe i oczywiste dla "zwykłych" ludzi, a przecież tacy ludzie będą decydowali o przyszłych losach przyrody (świata). Trzeba przedstawić im główne wyzwania nauki i podpowiedzieć praktyczne sposoby postępowania wokół siebie. Proste i stosunkowo tanie. I wreszcie trzeba pomyśleć, w jaki praktyczny sposób rozbudzać wśród ludzi owo sumienie ekologiczne, które ma stopniowo skłaniać ludzi do "samoograniczania się", tj. do niezbędnych ustępstw na rzecz innych bytów natury i rezygnacji z pewnych wygód i sposobów produkcji. Wszędobylskie minirezerwaty mogą pomóc praktycznie zrealizować ten piękny ogólnik. Szczegóły - to lawina drobnych działań, teraz potrzebnych zwłaszcza na wsiach.

Program "Minirezerwaty" ma - obok konkretnych zadań - jasne, spektakularne i wymierne kryteria powodzenia. Są to pierwsze udane lęgi różnych ptaków na nowo posadzonych drzewach i krzewach rozbudowanej enklawy zieleni. Głównie będą to pokrzewki, rudziki i trznadle, ale w odleglejszych, spokojnych miejscach można oczekiwać gąsiorka, srokosza i innych rzadkich gatunków, nawiasem mówiąc - są to wszystko wspaniali sojusznicy ludzi: wiadomo, że różne gatunki ptaków eliminują w swym środowisku olbrzymie ilości mszyc, owadów, larw itd., które w sadach, warzywnikach, uprawach rolnych i leśnych wyrządzają ogromne szkody. Zatem tysiące nowych minirezerwatów to dodatkowe korzyści dla ludzi (bez chemii), co jest taką troską p. O. Budzyńskiego: (…) jeśli uda mi się namówić rolnika na zakładanie zadrzewień, to nie dlatego, że chciałbym widzieć piękniejszy krajobraz (co oczywiście jest prawdą), a dlatego, że rolnik zyskuje w ten sposób ochronę swoich pól (…), a w przyszłości - istotne źródło opału.

Drugim kryterium powodzenia są udane reintrodukcje rodzimych zwierząt, zwłaszcza dzikich, które żyły w podobnych biocenozach, a obecnie utraciły warunki do życia i przetrwania. Przy udziale i kontroli fachowych opiekunów można oczekiwać pomyślnego osiedlenia się np.: ropuchy paskówki, gniewosza plamistego, zaskrońca, rzekotki drzewnej, jaszczurki żyworodnej, traszek, a nawet - daj Boże - salamandry czy kumaka górskiego.

Wreszcie trzecim kryterium powodzenia są dodatkowe jadłodajnie z jagodami jarzębu, głogu, kaliny koralowej, berberysu, winobluszczu, trzmieliny itp., które zimą będą zapraszały przelotne ptaki (np. jemiołuszki) poszukujące pokarmu i miejsc do wypoczynku.

Tak więc budując minirezerwat, realizujemy kilka wymiernych zadań, o daleko szerszym zasięgu wychowawczym i przyrodniczym, niż sporadyczne, acz bardzo pożyteczne akcje typu "I Ty posadź swoje drzewo" czy bierne ustanowienie "użytku ekologicznego", który zresztą można by otoczyć opieką i rozbudować w formie minirezerwatu!

Minirezerwaty to także praktyczny sposób na zatrudnianie znacznej ilości bezrobotnych na wsiach i w tych miejscowościach, gdzie są mieszkania, a gdzie nigdy nie będzie dostatecznej ilości stałych miejsc pracy. Bezrobotni pobierający tam zasiłki bez żadnego ekwiwalentu pracy, odpowiednio pokierowani przez zespoły samorządowo-szkolne, mogą realizować wiele zadań w minirezerwatach i to bez żadnych dodatkowych kosztów z budżetu! Mamy w Polsce ok. 2 500 gmin, w każdej kilkanaście wiosek: gdyby na początek tylko w dziesięciu rozpoczęto chronić minirezerwaty w ramach ustawowych "użytków ekologicznych", mielibyśmy ok. 25 tys. chronionych siedlisk i miejsc edukacji ekologicznej.

A przypomnijmy, że eksperci RIO + 5 i inni stale dopominają się, aby rządy w naszych tragicznych dla przyrody czasach organizowały front pracy dla dużo większej ilości ludzi. Tu zacytuję autora opracowania w Podyplomowym Studiu Prawa i Gospodarki Unii Europejskiej, który sformułował gorzką konstatację: ogólnie polskie społeczeństwo popiera działania proekologiczne, ale tylko wtedy, gdy nie wymaga to indywidualnego nakładu kosztów i wkładu własnej pracy. Jako działacz ochrony przyrody wciąż spotykam się z przejawami abnegacji i nonszalancji środowiskowej.8)

Minirezerwaty odpowiednio zorganizowane, propagowane i nagradzane z pewnością dadzą młodzieży i starszym ogromną satysfakcję i zachętę do zmiany postawy, a nawet do szukania "sposobu na życie" razem z przyrodą. Jeżeli komuś nie podoba się ten powszechny program prac dla przyrody w każdej miejscowości, to bardzo proszę o wskazanie innego, równie konkretnego i o podobnym zasięgu.

Przewidziane jest wydanie instruktażowej broszury, gdzie muszą być opisane szczegółowe wskazówki i przestrogi przed błędami, których niepodobna omówić w artykule.

A oto opinie zawarte w czasopismach proekologicznych i listach, wśród których są pióra dwóch profesorów uniwersytetów, ekologów, ornitologów, przyrodników, lekarza i działacza samorządowego.

Z CZYM DO UNII EUROPEJSKIEJ

Ten program, oparty o powszechne przekonanie ludności wiejskiej o konieczności zachowania polskiej ziemi bez nadmiernej zachodniej chemizacji i "cywilizacji", gdyby został przyjęty przez Sejm i samorządy gminne mógłby przynieść bezcenne korzyści przyrodnicze, a tym samym byłby świadectwem kultury naszego narodu. Tak naprawdę nasz wkład do Unii Europejskiej będzie sprowadzał się głównie do osiągnięć w różnych dziedzinach sztuki, takich jak muzyka, film, plastyka, ewentualnie "wartości duchowych". Konkretnie oznaczać to może większy niż mają inne narody wkład Polaków do zachowania dziedzictwa przyrodniczego i ewentualnego rozwoju naprawdę ekologicznego rolnictwa. Minirezerwaty pokazują, jak włączać do tych prac większe zespoły ludzi.

STRATEGIA WDRAŻANIA,
ZACHĘTY DLA SAMORZĄDÓW

Urządzanie wszędzie takich siedlisk jest bardzo potrzebne i aktualne z różnych względów, choćby z powodu narastania zjawiska nowych odłogów. Niezbędne jest zainteresowanie tym problemem odpowiedniej komisji nowego parlamentu (będę starał się dotrzeć) i uzyskanie zaleceń administracyjnych względem gmin i samorządów, bowiem na zrozumienie społeczne trudno liczyć. Gdyby gminom (na terenie których powstałyby takie odtwarzane siedliska biocenotyczne) obiecano jakieś dotacje czy inne formy wyróżnień, mielibyśmy "epidemię" tego typu rezerwatów. Pomysł, podkreślam to, jest wspaniały.

POPARCIE ORGANIZACJI PROEKOLOGICZNEJ

Idei tej Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków chce poświęcić Dzień Ptaków w 1997 r. Jest to bardzo ważne, minirezerwat może powstać w każdej wsi, w każdym miejskim parku, w każdym leśnictwie, w każdym większym ogrodzie (…) Rozpoznajmy, czy istnieje w Twoim otoczeniu miejsce, które może być przeznaczone tylko dla przyrody.

Z okazji Europejskiego Dnia Ptaków 1998 powracamy do naszej propozycji (…) możemy tego dnia posadzić w naszych ogrodach lub działkach takie krzewy, jak: berberys, róża, tarnina, szakłak, głóg czy dereń, zamiast pięknie wyglądających irg, tui czy holenderskich iglaków. Nasze rodzime krzewy dadzą dużo pożywienia ptakom w czasie zimowych, krótkich dni (…) Sadząc drzewa i krzewy, zapewnimy sobie obecność ptaków w naszym najbliższym sąsiedztwie w przyszłości. Tę akcję sadzenia możemy zrobić wspólnie z całą rodziną czy w gronie przyjaciół i kontynuować przez następne lata z okazji jesiennego Dnia Ptaków.9)

OTOP
* Hallera 4/2 
80-958 Gdańsk
druk z sierpnia '98

POTRZEBA ODWDZIĘCZENIA SIĘ PRZYRODZIE

Czytałam wezwanie do ogłoszenia pospolitego ruszenia na rzecz edukacji ekologicznej. Potrzebne są konkrety: powstałe Europejskie Centrum Ekologiczne Ligi Ochrony Przyrody mogłoby mieć w każdej gminie, pod opieką samorządu, swój minirezerwat, gdzie nie tylko młodzież miałaby stałe "zajęcia praktyczne". Można by to łączyć z corocznymi festynami i masowym sadzeniem w tym miejscu krzewów i drzew. Także każdy ślub i chrzciny należałoby uczcić swoim drzewkiem. Bardzo szybko doczekalibyśmy się pięknego parku ekologicznego, najlepiej ze stawem lub przepływającą rzeką. Przyrodzie należy się konkretna wdzięczność z naszej strony, bo tak naprawdę, to wszyscy korzystamy z drewna, grzybów, jagód itd., a nawet podczas spacerów tylko rozdeptujemy to, co stworzyła natura. Najwyższy czas na rewanż, ale właśnie w każdej miejscowości, jak głosi to program "Minirezerwaty".

ZADANIE DLA RUCHU ZIELONYCH

Przysłuchiwałem się zażartym dyskusjom na zjeździe Ruchu Zielonych. Zarzucają nam, że mówimy różnymi językami i nie umiemy pozyskać większej ilości sojuszników i działaczy. Największą wadą Ruchu jest pewnie fakt, że prawie nie zajmujemy się sadzeniem tej zieleni, choć nawet ustawa o ochronie przyrody z 1991 r. mówi wprost o obowiązku odnawiania "zasobów i składników przyrody, w szczególności dziko występujących roślin (…) i ekosystemów".

PRZYKŁAD BUDOWY MINIREZERWATU OD PODSTAW

W przypadku mojego minirezerwatu czynna ochrona ogranicza się do 1020 m2. Początkowo było to wrzosowisko i sucha łąka z kilkoma sosnami i jednym jałowcem. Metodą stopniowego zdobywania wielu gatunków doprowadziłem do tego, że rośnie tu stale 160 gatunków, w tym 16 gatunków drzew oraz 28 gatunków krzewów, krzewinek i pnączy. Wśród nich znajduje się ponad 20 gatunków zaliczanych do chronionych.

Od kilku lat prowadzę dokładne zapisy zjawisk przyrodniczych i pojawów zwierząt. W ciągu ostatnich 5 lat stwierdziłem w minirezerwacie 57 gatunków, a kolejnych 11 podczas przelotów (…) W ogrodzie występują też trzmiele, liczne motyle (m.in. paź królowej i zawisaki), biegacze i wiele innych owadów.

KTO NASTĘPNY - DO DZIEŁA?

Szacuje się, że organizacji i nieformalnych grup ekologicznych jest ponad tysiąc; w każdej niemal szkole jest wielu młodych ludzi ceniących należycie przyrodę. Trzeba nimi pokierować. To właśnie organizacje ekologiczne i młodzieżowe, we współpracy ze wszystkimi czynnikami oficjalnymi odpowiedzialnymi za stan przyrody w kraju, od Komisji Ochrony Środowiska Sejmu do rad gmin i Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, powinny w pierwszej kolejności przejąć się tym polskim programem, dopracować go i rozpocząć jego powszechne wdrażanie.

W pełni podpisuję się pod tymi wnioskami i dziękuję wszystkim Autorom za twórcze wzbogacanie programu "Minirezerwaty". Byłbym wdzięczny za dalsze głosy i ewentualne oferty współpracy.

Andrzej Mirski
* 08-206 Huszlew 138
) 0-83/358-01-28
Huszlew, 10.9.98

  1. Andrzej Mirski, Polski narodowy program dla wszystkich - wezwanie do działania - Budujmy minirezerwaty przyrody w każdej miejscowości [w:] ZB nr 10(112)/98, ss.4-9.
  1. Oleg Budzyński, Uwagi w sprawie tzw. "minirezerwatów przyrody" [w:] tamże, ss.10-15.
  1. Zenon Lewartowski, Czy powstanie projekt "Minirezerwaty przyrody w każdej miejscowości [w:] "Orlik" nr 29, ss.7-15, Białowieża 1997.
  1. Mirosława Dylewska, Mieczysław Bieliński, Stanisław Flaga, Zagrożenie bytu trzmieli w Polsce i możliwości ich czynnej ochrony [w:] "Chrońmy przyrodę ojczystą", R. LIV (54), ss.28-37, Kraków 1998.
  2. Lech Ryszkowski, Wpływ struktury krajobrazu rolniczego na ograniczanie zanieczyszczeń obszarowych, "Materiały z konferencji naukowej", ss.255-267, Zakład Badań Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN, Poznań 1992.
  1. Adam Wodziczko, Praca młodzieży na polu ochrony przyrody [w:] "Ochrona Przyrody" nr 14, ss.8-44, Warszawa.1934.
  2. Wojciech Kłosowski, Kultura masowa jako bariera ekorozwoju [w:] "Kraska" nr 2, s.41, Siedlce. Przedruk z: Ekorozwój 2020, Biblioteka "Zielonych Brygad" nr 1, Kraków 1990.
  1. Oskar Dolot, Wyboista droga do Unii [w:] "Raj" nr 3, s.17, Wrocław1998.
  2. Maciej Gromadzki, Artykuł wstępny [w:] "Ptaki" nr 2/97.

NATURA WIE LEPIEJ

Podczas wieczoru w Klubie Propozycji Aleksander Dorda - naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Cieszynie mówił m.in. na temat egoistycznej ochrony środowiska oraz altruistycznej obrony przyrody. Rzecz była także o zaletach projektu zamiany rezerwatu na górze Tuł na tzw. użytek ekologiczny, gdzie ściśle regulowana działalność człowieka wpływa stymulująco na przyrodę. W wielu innych wypadkach (patrz np. oazy dzikiego życia w mieście) pozostawianie natury samej sobie oddaje człowiekowi nieocenione korzyści, ucząc go m.in. pokory wobec jej niewyobrażalnie bogatej pomysłowości i siły witalnej.

szel

 

 


ZB nr 18(120)/98, 16-30.9.98


Początek strony